Piosenki One Direction

niedziela, 16 czerwca 2013

Imagin z Harry'm

Zapewne wielu z was, zastanawia się jak to jest prowadzić podwójne życie... Nie chodzi mi tu o show biznes, codzienność czy romanse... O nie. To o co chodzi mi, [T.I.], zdecydowanie wyróżniającej się od reszty płci żeńskiej, dziewczynie, jest bardziej skomplikowane, niż się wydaje. Nie jestem taka jak reszta moich rówieśniczek, z którymi uczęszczam do trzeciej klasy liceum. Różni nas wiele cech i wyrzeczeń, jednak zdecydowanie najistotniejszą z nich jest to, że nie należę do ich gatunku- człowieka.
Może w połowie, ale jednak. Więc teraz pada pytanie. Kim w takim razie jestem? To trudne do wyjaśnienia. Sporo osób nie uwierzy, w to co teraz powiem, ale niestety. Rzeczywistość jest inna.
Mój prawdziwy dom znajduje się kilkaset metrów pod wodą... Tak. Nie przesłyszeliście się. Tam miałam rodzinę, która opiekowała się mną do momentu, gdy jej życie na tej planecie dobiegło końca. W starciu z inną odmianą syren, bo nią właśnie jestem, zginęli moi rodzice oraz dwójka starszych braci. Zostawili małą pięciolatkę pod opieką chorej już babci, która zdążyła usamodzielnić swoją wnuczkę, opuszczając świat żywych... Tak więc, co robię tu? Wśród ludzi? Prowadzę inne życie. Mam osoby, które zastępują mi rodzicieli, przyrodnie rodzeństwo i tylko jednego, lecz prawdziwego przyjaciela.
Podobno miłość damsko-męska nie istnieje... Owszem. To prawda. Mój "przyjaciel" już od dawna jest kimś więcej, niż tylko druhem. Kiedyś obiecałam sobie, że nie zakocham się w żadnym z przedstawicieli rasy człowieka. Czy dotrzymałam słowa? Bez wątpienia... Nie. Pokochałam go jak nikogo innego, tym samym narażając na niebezpieczeństwo. Spotykaliśmy się regularnie. To w szkole, to w parku, w domu czy z resztą jego przyjaciół. Wielokrotnie próbowałam spełnić ich marzenia, którymi było założenie zespołu i koncertowanie po świecie. Mieli niesamowity dar. Ich głosy, przepełnione magią, razem tworzyły jedność, przepuszczając przez pryzmat muzyki, doskonałość. O tego momentu, minęły trzy lata. Udało się. Osiągnęli swój szczytny cel, zarazem spełniając i mój. Dzięki wielokrotnym namową, kłótnią i radykalnym próbą ściągnięcia ich na casting, udało się stworzyć jeden z najsławniejszych zespołów na świecie.
Czy moje uczucia przetrwały próbę czasu? Bez wątpienia. Ośmielę się rzec, że nasilają się z każdym dniem, spędzonym w jego towarzystwie.

-[T.I.]! Jedziemy!- usłyszałam jego niski, zachrypnięty głos, który za każdym razem wywoływał stado motyli w moim brzuchu. Stukając szpilkami o drewniane schody, trzymając kawałek fioletowej, uszytej z jedwabiu sukni, sięgającej do kostek zeszłam na sam dół, gdzie wraz z swymi towarzyszkami czekała reszta. Liam jak zwykle w garniturze świetnie podkreślającym umięśniony tors, obejmował w pasie szatynkę o kręconych włosach, ubraną w kremowy kostium, która na imię miała Danielle.
Louis, ubrany w bordowe rurki, białą koszulę i szelki, czule całował Eleanor- szczupłą dziewczynę, o brązowych włosach i hipnotyzującym spojrzeniu, której zgrabną talię, podkreślała zwiewna sukienka po kolano. Zayn i Perrie. Wzorowa para. On wystylizowany podobnie jak Payne i ona- blond włosa, z przyjaznym uśmiechem, otrzepująca swoją czerwoną mini.
Niall? On zawsze czuł się dobrze jako singiel. Również w czarnym garniturze oraz włosami postawionymi na żelu, prezentował się nienagannie. I nadszedł czas na niego... Wysokiego, dobrze zbudowanego bruneta, o kręconych włosach, niesfornie opadających na czoło, zielonych jak pierwszy wiosenny liść, oczach i promiennym uśmiechu, uwydatniającym rząd równych, białych zębów. Ręce chował w kieszeniach czarnych rurek, na które swobodnie opadała szara marynarka. Wpatrywał się we mnie, dokładnie lustrując każdy szczegół. Wolnym krokiem, skierował się w moim kierunku, szepcząc na ucho dwa słowa, które za każdym razem, poprawiały mój humor.- Wyglądasz pięknie.- uniosłam lewy kącik ust ku górze, a on objął delikatnie moją talię. Nie czekając chwili dłużej, opuściliśmy dom, wsiadając do długiej, białej limuzyny, stojącej na podjeździe. Na co wybierała się nasza dziewiątka? Na jedną z najważniejszych dla zespołu uroczystości, a mianowicie, trzeciej rocznicy założenia zespołu. Każdy z swoją partnerką przy boku, bądź ważną dla niego towarzyszką, przemierzał czerwony dywan, skąpany w blaskach fleszy. Uśmiechnięta od ucha do ucha, z Harrym pod rękę, przemierzałam dzielnie drogę, kierując się w stronę przestronnego lokalu, w którym miejsca grzali, najważniejsze osoby w karierze chłopców. JR, rodzina, wytwórnie, producenci, menager, przyjaciele, w tym też my. Wcześniej serdecznie witając przybyłych gości, zajęliśmy miejsce przy wyznaczonym dla nas stoliku. Gustownie urządzony lokal, wprawiał w nastrój, pozwalający na cieszenie się swoją obecnością. Ciągłe znoszenie toastów, wspomnienia, śmiechy i dyskusje, udzielały się każdemu z nas.
Jednak w pewnym momencie, wydarzyło się coś, o czym nie ośmieliłam się śnić w nawet najskrytszych snach.
-Panie, panowie, proszę o uwagę.- Harry, najwidoczniej mocno zdenerwowany, podniósł się z siedzenia, przenosząc swój wzrok na mnie.- Mam wam coś do powiedzenia...A zwłaszcza jednej osobie, która była ze mną od początku... [T.I]...- wyszeptał, sprawiając, że moje serce, zabiło sto razy mocniej.- To właśnie ty pokazałaś mi, czym jest wiara w marzenia, przyjaźń bez zobowiązań, szczerość i bezinteresowność. To ty byłaś ze mną w każdej trudnej sytuacji, przyczyniłaś się do spełnienia moich pragnień i pokazałaś mi czym jest miłość... Tak miłość... Przekonałem się o tym już dawno, jednak wmawiałem sobie, coś, co było nie prawdą... Więc... Chciałbym... Cię o coś poprosić... Czy zostałabyś moją wybranką życia?- w moich oczach zalśniły łzy... Łzy szczęścia, a zarazem ogromnego smutku. Tego się bałam... Nadszedł czas pożegnania.
-Harry... Ja nie mogę...- nastała cisza. Wszyscy zawzięcie wbijali w nas zainteresowane spojrzenia.
-Ale...- zająknął się. Wybiegłam z budynku, kierując się ku rzece, znajdującej się nie opodal. Nie dostrzegłam jednak, że chłopak biegnie za mną. Powstrzymał mnie przed skoczeniem do wody.
-Harry. Przepraszam... Nie mogę. Kocham cię, ale nie potrafię...- uniósł mój podbródek.
-[T.I.], co stoi na przeszkodzie?- spuściłam wzrok.
-To, że... Jestem syreną...- zamilkł. Stał znieruchomiały, przyglądając się mi z nie do wierzeniem.
-To nie możliwe...- szepnął po chwili, a ja pokręciłam głową, roniąc łzę.
-Jedna realne... Czas się pożegnać...- z całej siły wtuliłam się w chłopaka. Po dłuższej chwili odsunął mnie od siebie, zachłannie wpijając się w usta... Drżące usta, próbujące nie uwolnić wszystkich emocji, targających wnętrzem...
-Żegnaj...- nie zważając na błagania chłopaka, wskoczyłam do wody, by na zawsze zakończyć jedno z dwóch żyć...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz